piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział pierwszy

Piękna

Włosy na głowie rzadsze niż na rękach,
dziury sumienia wypalone w spodenkach
  
   Ja pierdolę.
   To jedyna myśl, jaka w tej chwili przychodzi mi do głowy. Trzask. Huczenie. Krzyk. 
   O kurwa. 
   Odkąd małżeństwo na górze przechodzi kryzys, cały czas słychać ich kłótnie. Inni jakoś to znoszą. Nikt nie chce się mieszać, nic nikogo nie obchodzi. Wszyscy mają wszystko w dupie. 
   Ja pierdolę. 
   Zrywam się z łóżka. Idę prosto do łazienki, myję zęby, czeszę włosy, które wypadają garściami. Jak tak dalej pójdzie, to będę łysa szybciej, niż się tego spodziewałam. Związuję je w krótką kitkę i idę do kuchni. Wstawiam wodę, wyjmuję kilkanaście tabletek, wracam do pokoju po papierosy, otwieram okno w kuchni, wypijam kawę, zapalam papierosa, potem następnego, potem jeszcze włączam laptopa, sprawdzam pocztę, znów wypalam papierosa. Nalewam sobie szklankę zimnej wody i biorę tabletki. 
   Kurwa, jak ja tego nie lubię.
   Ale lubię za to moje miasto. Mój Kołobrzeg. Ta plaża, mewy i morze. Morze, które miałam za każdym razem, gdy wychodziłam na balkon. Było pięknie, choć i tak zawsze nastrój się jebał przez moich sąsiadów. Albo przez siostry i matkę, które często wpadały z wizytą. Właśnie tak, jak teraz. 
   - Oh, oh, oh! - krzyczy już na wejściu matka - Zośka. Od zawsze kazała nam tak na siebie mówić. Po imieniu. Czy to jest, kurwa, normalne? 
   Jaką ja mam popierdoloną rodzinę. Uświadamiam to sobie za każdym razem, kiedy mnie odwiedzają. Mam dwie siostry, które, notabene, są takie same, jak ja. Dla ułomnych - jesteśmy trojaczkami. Moje siostry - Wiara i Nadzieja są idealnymi córeczkami mamusi. Są grzeczne, poukładane i wredne. I w ogóle co to za patologia. Wiara, Nadzieja i Miłość. A matka Zofia. Jak w Ewangelii. Aż mnie ciarki przechodzą. Ojca nie mam. Znaczy teoretycznie nie mam. Zośka po prostu puściła się z jakimś facetem, który nie chciał potem znać ani jej, ani nas. No cóż, bywa. Przez większość czasu zajmowała się nami babcia, która w sumie jest podobna do matki. Obydwie chodzą ubrane jak cyganki albo te wróżki od siedmiu boleści. Gęste czarne włosy upięte w przeróżne koki, warkocze. I one ogólnie wierzą w jakieś przesądy, zabobony i te inne "nadprzyrodzone" zjawiska. I zawsze chodzą w długich, satynowych sukienkach. Zawsze. 
    A Nadzieja i Wiara? Jesteśmy trojaczkami, jesteśmy w miarę podobne, ale one mają dłuższe włosy, blond na dodatek, są przy kości, nie... co ja mówię, są tłuste! I ich nienawidzę z całego serca. 
    Mówią coś szybko, niewyraźnie. Wymachują rękami na lewo i prawo. Brzęczą mi coś nad uchem, że mam pustki w lodówce, leki mi się kończą, a w całym domu po prostu śmierdzi papierosami. Biorę wdech i próbuję nic nie mówić. 
    - Wyglądasz coraz gorzej - stwierdza któraś z nich, już nawet nie odróżniam tych głosów, gestów. - Masz rozdwojone końcówki, podkrążone i jakieś czerwone oczy, coraz mniej włosów...Połamane paznokcie, żyły ci widać! Wyglądasz jak wieszak. Weź ty się w garść! 
    Piękna - myślę sobie i śmieję się cicho.
    Siedzę cały czas na balkonie i próbuję nie skupiać się na tym, co one mówią. Kiedyś mi jeszcze zależało, teraz wcale. To zabawne, jak szybko ludziom przestaje zależeć, jak szybko potrafią wszystko olać i mieć wyjebane. 
    Spoglądam na Nadzieję, siedzącą z moim laptopem w kuchni. Unoszę brew do góry i szybkim krokiem podchodzę do niej. 
    - Co ty mi tu odpierdalasz?! - warczę w jej stronę i natychmiast wyrywam jej komputer z ręki. 
    - Zakładam ci konto na Edarling... - odpowiada z wyrzutem i zabiera swój wielki tyłek z krzesła. 
    Wzdycham ponownie, odkładam komputer i podświadomie błagam, by już poszły, ale ponownie muszę słuchać tego samego. Tego, co mnie tak potwornie dobija. Znów jest : "Miłość, zadbaj o siebie, dam ci pieniądze, dam ci szansę na lepsze życie. Daj sobie pomóc.". Nie chcę pomocy. Świetnie radzę sobie sama. To fatalnie być na kogoś skazanym, uzależnionym. 
    Kiedy po raz enty odmawiam pomocy, odchodzą. A ja wiem, że znów będę płakać. 

______
nananaj, siema, siema, bicze, nie wiem, czy to nie umrze śmiercią naturalną jak prześwit. 
Póki co jest, mam siłę pisać, mam ochotę! Więc jak coś, to wszystkie informacje będą na moim gadu-gadu. Ah, no i jak coś to jest ask! (:



6 komentarzy:

  1. Uwaga, uwaga, Idźka będzie pisać komentarz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, także byłam kiedyś w Kołobrzegu, a tam stanęłam koło brzegu. Hehehe, nie to tak głupie, że aż się dziwię, że to napisałam. No, ale głupszym jestem tylko ja, i moje oczy, które nie widzą daty 1985, tylko myślą, że to piękne i zgrabne 1990. Nie wiem jakim cudem, serio. Nawet pomieszanie desperadosów z Kasztelanem nie jest w stanie tego wytłumaczyć. No, hm, także ten, co ja to miałam? Ah tak, komentarz. Ja ci coś powiem, jak starsza koleżanka. Bo widzisz, ja Cię uwielbiam. Za każdym razem, jak mam parszywy humor, wiesz co robię? Włączam laptopa, wchodzę na twój profil i tam zawsze, takim magicznym sposobem czeka na mnie coś twojego nowego. i tak jest dzisiaj, gdy mam mega kaca moralnego i tego nie moralnego, gdy jest przed 23 a ja dopiero się ogarniam po wczoraj, gdy Polska przegrała mecz, bo skończyły mi się darmowe do AA. To takie kurefsko fajne, wiesz? I to, że ona jest Miłością, a Wiara i Nadzieja to tłuste żmije z blond kłakami. Babka szarlatanka, wyzwolona matka. No jej, kto by na coś takiego wpadł w jednym wydaniu? Tylko ty i ja się cieszę.I trzymam te cholerne kciuki, żebyś miała ta siłę i ochotę. I to nie umrze śmiercią naturalną, bo ja będę resuscytować. No. I wiem, to co napisałam jest pewnie bez sensu, ale cóż poradzić, komentarze to zdecydowanie moja pięta Achillesowa.
      Bużka ;*

      Usuń
    2. Idzia, nawet nie wiesz jak mnie podbudowałaś psychicznie. :*

      Usuń
    3. Serio? hahahahah, kto by pomyślał, że to coś wyżej jest podbudowujące ;o

      Usuń
    4. Bardzo, bardzo, lecę pisać!

      Usuń
  2. Wiara, Nadzieja, Miłość... osom :P

    OdpowiedzUsuń