środa, 19 czerwca 2013

????????????????


KONIEC?

Czuję się zajebiście, serio, ale pisać nie mogę.
Albo nie chcę.
See ya, maybe.

Moc buziaków dla Was, Pyśki Miśki :**********


piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział drugi

Moja Carmelita 

Potargana przez czas i przez miejsce


    Przemierzam puste uliczki Kołobrzegu z papierosem w ręku. Jak zwykle przyciągam ich wzrok. Wiecie, w sumie nie jestem taka normalna. Jestem wychudzoną dwudziestoczteroletnią dziewczyną z całym mnóstwem tatuaży (  wielka osa na łopatce, trójkąt na wewnętrznej stronie nadgarstka, litera "M" na karku, królewna śnieżka na brzuchu i jakieś małe, mało znaczące rysuneczki ) i błękitnymi włosami. Aczkolwiek kolor włosów zmieniam co miesiąc właściwie. Korzystam z tego, póki jeszcze mam te włosy. No i oczywiście piercing. Średnio to wygodne, ale cholernie mnie jara. Mam kolczyk w nadgarstku, w wardze, w pępku, a w uchu to już nawet nie liczę, serio. Nigdy ale to nigdy nie zrobię sobie kolczyka w nosie. Wygląda to fatalnie, a kolczyki w nosie to mają krowy. I ogólnie mam bardzo jasną karnację skóry, co bardzo mi się podoba. Nigdy nie podobała mi się ta tzw. uroda hiszpańska czy tam brazylijska. Lubię siebie.
   W pracy wita mnie Tomek. Ah, zapomniałam wspomnieć, że jestem tatuażystką. Cholernie, ale to cholernie uwielbiam swoją pracę. A Tomek jest przecudownym przyjacielem. Zawsze mogę na niego liczyć. Z charakteru jesteśmy tacy sami, lecz jeśli chodzi o wygląd, to wyglądam jak jego córka. Fakt, że jest on ode mnie starszy o dwadzieścia lat, bo ma ponad czterdziestkę i rzeczywiście mógłby być moim tatą. Poza tym jest wytatuowany prawie wszędzie, ma długie włosy, zazwyczaj związane w kitkę, jest cholernie umięśniony, ma kilka kolczyków i sporo zmarszczek. No i jest kurewsko wysoki.
   - Bierz się do roboty - rzuca krótko, ale z małym uśmiechem.
   On nie pyta, jak się czuję, ani czy wzięłam leki. Nienawidzę, kiedy ktoś się o mnie martwi, traktuje jak inną, gorszą... A Tomek doskonale mnie rozumie.
    W przerwach czytam. Czytać kocham. Postanowiłam, że przeczytam sto książek do śmierci.
    - Może papierosa, Moja Carmelito? - spytał Tomek, wchodząc do mnie na zaplecze. Swoją Carmelitą nazywa mnie już od jakiegoś roku. Szczerze mówiąc - sama nie wiem, skąd mu się to wzięło, ale wolę to, aniżeli Miłość.
    - Chętnie - odpowiadam cicho i wyjmuję jednego z paczki. - Zośka dziś u mnie była, mam ochotę stąd wyjechać - powiedziałam nieco przygnębiona.
    - Wiesz co? Ja to nie wiem, czemu ty jeszcze pracujesz. Ja na twoim miejscu już dawno bym wyjechał - odpowiedział i zaciągnął się mocno.
    - Lubię tę pracę i to miasto. Serio. Ale... kurde, sama nie wiem, czego chcę.
    - Ja ci w tym nie pomogę, ale jeśli chcesz, to mogę dziś do ciebie przyjść i obejrzymy jakiś film albo coś.
    Tomek lubił do mnie przychodzić. Był okropnie samotny. Mówił, że z wyboru, ale ja wiem swoje. Rodziców nie ma, wychował się w domu dziecka. A kobiety nigdy sobie nie mógł znaleźć, dlatego przychodził do mnie i czasem uprawialiśmy naprawdę kurewsko dobry seks. Po prostu z samotności, ale jako para byśmy nie wytrwali. Nie te charaktery. Czysta przyjaźń.
    - Nie, dzięki, ale jak będę potrzebowała towarzystwa, to na pewno dam ci znać. - Puściłam mu oczko, dopaliłam papierosa i wróciłam do czytania.

____
nic się nie działo, flaki z olejem, pisanie idzie mi opornie, w następnym powinno już coś być
o ile będzie następny



piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział pierwszy

Piękna

Włosy na głowie rzadsze niż na rękach,
dziury sumienia wypalone w spodenkach
  
   Ja pierdolę.
   To jedyna myśl, jaka w tej chwili przychodzi mi do głowy. Trzask. Huczenie. Krzyk. 
   O kurwa. 
   Odkąd małżeństwo na górze przechodzi kryzys, cały czas słychać ich kłótnie. Inni jakoś to znoszą. Nikt nie chce się mieszać, nic nikogo nie obchodzi. Wszyscy mają wszystko w dupie. 
   Ja pierdolę. 
   Zrywam się z łóżka. Idę prosto do łazienki, myję zęby, czeszę włosy, które wypadają garściami. Jak tak dalej pójdzie, to będę łysa szybciej, niż się tego spodziewałam. Związuję je w krótką kitkę i idę do kuchni. Wstawiam wodę, wyjmuję kilkanaście tabletek, wracam do pokoju po papierosy, otwieram okno w kuchni, wypijam kawę, zapalam papierosa, potem następnego, potem jeszcze włączam laptopa, sprawdzam pocztę, znów wypalam papierosa. Nalewam sobie szklankę zimnej wody i biorę tabletki. 
   Kurwa, jak ja tego nie lubię.
   Ale lubię za to moje miasto. Mój Kołobrzeg. Ta plaża, mewy i morze. Morze, które miałam za każdym razem, gdy wychodziłam na balkon. Było pięknie, choć i tak zawsze nastrój się jebał przez moich sąsiadów. Albo przez siostry i matkę, które często wpadały z wizytą. Właśnie tak, jak teraz. 
   - Oh, oh, oh! - krzyczy już na wejściu matka - Zośka. Od zawsze kazała nam tak na siebie mówić. Po imieniu. Czy to jest, kurwa, normalne? 
   Jaką ja mam popierdoloną rodzinę. Uświadamiam to sobie za każdym razem, kiedy mnie odwiedzają. Mam dwie siostry, które, notabene, są takie same, jak ja. Dla ułomnych - jesteśmy trojaczkami. Moje siostry - Wiara i Nadzieja są idealnymi córeczkami mamusi. Są grzeczne, poukładane i wredne. I w ogóle co to za patologia. Wiara, Nadzieja i Miłość. A matka Zofia. Jak w Ewangelii. Aż mnie ciarki przechodzą. Ojca nie mam. Znaczy teoretycznie nie mam. Zośka po prostu puściła się z jakimś facetem, który nie chciał potem znać ani jej, ani nas. No cóż, bywa. Przez większość czasu zajmowała się nami babcia, która w sumie jest podobna do matki. Obydwie chodzą ubrane jak cyganki albo te wróżki od siedmiu boleści. Gęste czarne włosy upięte w przeróżne koki, warkocze. I one ogólnie wierzą w jakieś przesądy, zabobony i te inne "nadprzyrodzone" zjawiska. I zawsze chodzą w długich, satynowych sukienkach. Zawsze. 
    A Nadzieja i Wiara? Jesteśmy trojaczkami, jesteśmy w miarę podobne, ale one mają dłuższe włosy, blond na dodatek, są przy kości, nie... co ja mówię, są tłuste! I ich nienawidzę z całego serca. 
    Mówią coś szybko, niewyraźnie. Wymachują rękami na lewo i prawo. Brzęczą mi coś nad uchem, że mam pustki w lodówce, leki mi się kończą, a w całym domu po prostu śmierdzi papierosami. Biorę wdech i próbuję nic nie mówić. 
    - Wyglądasz coraz gorzej - stwierdza któraś z nich, już nawet nie odróżniam tych głosów, gestów. - Masz rozdwojone końcówki, podkrążone i jakieś czerwone oczy, coraz mniej włosów...Połamane paznokcie, żyły ci widać! Wyglądasz jak wieszak. Weź ty się w garść! 
    Piękna - myślę sobie i śmieję się cicho.
    Siedzę cały czas na balkonie i próbuję nie skupiać się na tym, co one mówią. Kiedyś mi jeszcze zależało, teraz wcale. To zabawne, jak szybko ludziom przestaje zależeć, jak szybko potrafią wszystko olać i mieć wyjebane. 
    Spoglądam na Nadzieję, siedzącą z moim laptopem w kuchni. Unoszę brew do góry i szybkim krokiem podchodzę do niej. 
    - Co ty mi tu odpierdalasz?! - warczę w jej stronę i natychmiast wyrywam jej komputer z ręki. 
    - Zakładam ci konto na Edarling... - odpowiada z wyrzutem i zabiera swój wielki tyłek z krzesła. 
    Wzdycham ponownie, odkładam komputer i podświadomie błagam, by już poszły, ale ponownie muszę słuchać tego samego. Tego, co mnie tak potwornie dobija. Znów jest : "Miłość, zadbaj o siebie, dam ci pieniądze, dam ci szansę na lepsze życie. Daj sobie pomóc.". Nie chcę pomocy. Świetnie radzę sobie sama. To fatalnie być na kogoś skazanym, uzależnionym. 
    Kiedy po raz enty odmawiam pomocy, odchodzą. A ja wiem, że znów będę płakać. 

______
nananaj, siema, siema, bicze, nie wiem, czy to nie umrze śmiercią naturalną jak prześwit. 
Póki co jest, mam siłę pisać, mam ochotę! Więc jak coś, to wszystkie informacje będą na moim gadu-gadu. Ah, no i jak coś to jest ask! (:



środa, 5 czerwca 2013

Siema, biczyz


Prześwit usunięty. Czy coś będzie tu, zobaczymy. Jeśli coś się pojawi, to na gadu-gadu będzie widoczne :)
Trzymać się, jeszcze tylko 2 tygodnie, luuudzie! ♥